Prezydencki minister Marcin Przydacz, dopytywany nazajutrz w „Kawie na ławę” o to, jakie dzielnice stolicy prezes miał na myśli, wił się od odpowiedzi jak piskorz i ostatecznie takich miejsc nie potrafił wskazać.
Ale powodu do śmiechu w tej sprawie nie ma. Przez osiem lat miejsca zamieszkania Jarosława Kaczyńskiego i jego kota pilnowało każdej doby do 40 policjantów, a bywały i takie niebezpieczne chwile, że w uliczce na Żoliborzu warowało pół tysiąca mundurowych i ponad 80 radiowozów.
A przecież wtedy na naszego narodowego „Brylanta” nie czaili się jeszcze imigranci, lecz protestujący rodacy, w dużej mierze kobiety.
Najwyraźniej ówczesny strach prezesa przez rodakami był większy niż dziś przed tymi, którzy tylko czyhają na otwarte drzwi do jego domu i kuwety.
[BANER]0[/BANER]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz