Zamknij

Krzysztof Tomczyk, prezes zarządu Gminnego Zakładu Komunalnego Sp. z o.o. w Lubaszu: Oglądam złotówkę z każdej strony

08:18, 20.09.2021 Rozmawiał: Mariusz Szalbierz Aktualizacja: 15:59, 23.09.2021
Skomentuj

Rozmowa z Krzysztofem Tomczykiem, prezesem zarządu Gminnego Zakładu Komunalnego Sp. z o.o. w Lubaszu


Jak to się stało, że były zastępca wójta gminy Białośliwie, a wcześniej wieloletni dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Pile, został prezesem spółki Gminny Zakład Komunalny w Lubaszu?

- Takie bywają koleje losu. Praca w Powiatowym Zarządzie Dróg to była moja pasja zawodowa, byłem jej bezgraniczne oddany. Nic nie było tam dla mnie za trudne i nigdy nie było mi za ciężko. Zostając dyrektorem PZD pod koniec 2006 roku przez następne lata osiągnęliśmy długo oczekiwany stan na drogach powiatowych, który był daleko inny od stanu z okresu tworzenia powiatów.

Ponadto w grudniu 2009 roku władze powiatu scedowały na Powiatowy Zarząd Dróg zarząd nad kolejką wąskotorową w Białośliwiu. Poukładanie tego nowego tematu wymagało czasu, studyjnych wizyt na terenie Niemiec, aby zobaczyć, jak to działa u innych i by pobudzić swoją wyobraźnię. Podczas wizyty w Illmenau u pana Petera Erka zaczęły mi się rodzić pewne pomysły i zaraz po powrocie kilka następnych miesięcy spędziłem nad opracowaniem koncepcji rozwoju Wyrzyskiej Kolejki Powiatowej. Zacząłem tę pracę od wystąpienia do wszystkich samorządów, które posiadały kolejki, o podzielenie się informacjami na temat wizji, jakie realizują w kwestii funkcjonowania ich wąskotorówek. Chyba szesnaście jednostek udzieliło mi odpowiedzi. Starałem się znaleźć złoty środek, najlepszy kompromis między różnymi rozwiązaniami, by go wdrożyć w naszym powiecie. Miałem na to pełne przyzwolenie. W pewnym momencie było mi bardzo przyjemnie, bo zadzwonił ktoś z Przeworska z informacją, że tamtejszy starosta wyraża duże zainteresowanie działalnością naszego PZD w kontekście kolejki wąskotorowej w Białośliwiu.

Po kilku miesiącach powstał materiał bardzo obszerny, kompleksowy, który ostatecznie musiałem znacznie ograniczyć, gdyż stwierdzono, że jest on obszerniejszy niż strategia rozwoju powiatu. Po skondensowaniu go został on przyjęty przez zarząd powiatu, ogłoszono postępowanie mające na celu wyłonienie partnera dla białośliwskiej kolejki. Z uwagi na zbyt wysokie wymagania finansowe do takiego wyboru jednak nie doszło, aczkolwiek były podmioty tym zainteresowane. Wszystko to zbiegło się z końcem kadencji samorządu 2010-2014, zaś w kolejnej nie było już specjalnej troski, by to postępowanie powtórzyć. W efekcie zainteresowanie kolejką nieco przygasło.

Osobiście jestem dumny, że w okresie mojej pracy w PZD można było remontować obiekty budowlane na stacji wąskotorówki oraz realizować remonty taboru. Bywam od czasu do czasu w Białośliwiu i z sentymentu zaglądam na kolejkę. Szkoda, że nie ma wizji, aby jej potencjał wykorzystać.


W Białośliwiu przez niespełna dwa lata był Pan wicewójtem…

- Trzeba było szukać innego miejsca na ziemi i tym innym miejscem było stanowisko zastępcy wójta gminy Białośliwie. W zasadzie przez całe życie byłem związany z administracją - najpierw rządową, potem samorządową. Moja wiedza i doświadczenie przemawiały za tym, że to wszystko powinno dziać się dla dobra lokalnej społeczności. Ale czasami trafiamy w takie środowisko, że dalsza współpraca jest trudna. Uważam, że podjąłem właściwą decyzję odchodząc z Białośliwia. Miałem już wówczas za sobą wygrany konkurs na prezesa Gminnego Zakładu Komunalnego w Lubaszu, które to stanowisko objąłem w lipcu 2017 roku. Trafiłem w całkowicie inny obszar działalności, jedynie w części pokrywający się z moimi wcześniejszymi doświadczeniami zawodowymi. Dotąd – z racji mego wykształcenia i wielu lat pracy zawodowej - reprezentowałem branżę drogową, jednak wiedza, jaką zdobyłem w zakresie procesów inwestycyjnych była, oczywiście, do spożytkowania i mocno się w nowej pracy przydała.


Trafił Pan na mało ciekawą atmosferę w spółce, związaną z zarzutami o przywłaszczenie gminnego mienia, jakie prokuratura postawiła Pana poprzednikowi…

- Nie kryję, że początki pracy na stanowisku prezesa były dla mnie bardzo trudne. Podejmując się tej funkcji nie do końca miałem świadomość, jakiego rodzaju naruszenia prawa tam nastąpiły. A kiedy już posiadłem na ten temat wiedzę, było to jak zderzenie z tirem! Mój poprzednik pozostawił firmę w takiej kondycji finansowej, że związanie przysłowiowego końca z końcem było bardzo trudne. Sytuacja finansowa spółki była zła. Aby to wszystko wyjaśnić, trzeba było cofnąć się w dokumentację księgowo-finansową, której nie zdążono zniszczyć. Na podstawie protokołu kontroli dokonanej przez audytora, a także na bazie własnych podejrzeń, sformułowałem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedniego prezesa. Wkrótce, gdy pojawiły się nowe wątki (odnaleziono faktury, które nigdy nie zostały zaksięgowane) pojawiło się kolejne zawiadomienie. To postępowanie w dalszym ciągu trwa.

Moja metoda pracy zawsze polegała - i polega nadal - na uczciwości i oglądaniu złotówki z obu stron. Trzeba było jakoś wyjść z tego impasu. Najpierw skupiliśmy się na działaniach na rzecz realizacji zobowiązań, jakie GZK miał wobec podmiotów z nim współpracujących. Po kilku miesiącach sytuacja stała się na tyle stabilna, że można było także realizować bez problemów kwestie wynagrodzeń pracowniczych.


Ale zapewne w takich okolicznościach o inwestycjach można było tylko pomarzyć…

- Poza realizacją statutowych zadań w zakresie zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków, a więc budową w ograniczonym zakresie przyłączy wodociągowych i sanitarnych, nic wielkiego się nie działo. Po trzech latach osiągnęliśmy w miarę stabilny stan w finansach spółki, co pozwoliło na realizację zarówno wszystkich bieżących zobowiązań, jak i na to, by myśleć o podjęciu zadań inwestycyjnych w zakresie budowy sieci wodociągowych i sanitarnych oraz należytym utrzymaniu istniejącej infrastruktury. To spore nakłady, gdyż nawet modernizacja "zwykłej" przepompowni ścieków to kwota 60-80 tysięcy złotych.

Dumny jestem z tego, że po raz pierwszy w historii tej spółki udało się złożyć wniosek do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie budowy kanalizacji sanitarnej w Goraju. Sfinansowaliśmy ze środków własnych koszt opracowania projektu budowlanego, przeprowadziliśmy postępowanie zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, wybraliśmy wykonawcę (było duże zainteresowanie, na otwarciu ofert pojawiło się dziewięć podmiotów) oraz zrealizowaliśmy całe zadanie. Wkład w wysokości 200 tysięcy złotych na taką spółkę jak nasza, to była niemała kwota. Wybudowano prawie 600 metrów kolektora sanitarnego wraz z przyłączami, my dodatkowo siłami własnymi zrealizowaliśmy budowę wodociągu na tej samej długości.

W ubiegłym roku, korzystając z faktu, że spółka dysponowała dokumentacją na budowę magistrali wodociągowej z miejscowości Sławno do miejscowości Dębe, uruchomiliśmy tam proces inwestycyjny. Dotąd wykonano ok. 2 kilometry sieci wodociągowej, przed nami jeszcze kolejne 3,5 kilometra. Efektem będzie włączenie do sieci wodociągowej mieszkańców wsi Dębe - to duża miejscowość licząca około 700 mieszkańców, dla których dzisiaj woda kupowana jest od dostawcy z sąsiedniej gminy. Inwestycja ta uszczelni system dystrybucji wody, a już teraz pozwoliła na wyłączenie z użytku stacji uzdatnia wody w Prusinowie, która generowała wysokie koszty i w innej sytuacji wymagałaby znaczącej modernizacji.

Ponadto spółka użytkuje przebudowaną oczyszczalnię ścieków w Stajkowie, a także stację uzdatniania wody w Lubaszu. Tą infrastrukturą na co dzień się zajmujemy, monitorując działania składających się na nią obiektów. Pracy w tym obszarze jest naprawdę sporo.


Dodajmy, że Gminny Zakład Komunalny ma w swojej pieczy także gospodarkę odpadami i prowadzi Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w Sławienku...

- To szczególnie trudny obszar działalności. Jesteśmy w tej chwili na etapie kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska - Oddział w Pile w zakresie wprowadzonych przez starostę czarnkowsko-trzcianeckiego nowych decyzji związanymi z funkcjonowaniem PSZOK-ów, w tym rozszerzenia katalogu przyjmowanych odpadów. Jest to materia bardzo trudna, wymagająca uwagi, koncentracji, a także sporych nakładów finansowych i dość długiego czasu realizacji. Obecnie ponosimy spore nakłady na przystosowanie naszego Punktu do nowych wymogów, jakie nakłada na nas obowiązujący porządek prawny.

Spółka zajmuje się również dokończeniem procesu rekultywacji zamkniętego składowiska odpadów komunalnych w Sławienku. Dodam też, że oferujemy usługi związane z utrzymaniem porządku i zieleni - tu naszym głównym zleceniodawcą jest Gmina Lubasz, ale realizujemy także usługi dla ludności, a w ubiegłym roku także na części naszych dróg powiatowych.

A wracając do tematu gospodarki odpadami wspomnę jeszcze o tym, że kiedy przyszedłem do spółki dysponowaliśmy trzema starymi śmieciarkami, których stan techniczny wymagał częstych napraw. W tej chwili posiadamy siedem samochodów ciężarowych, w tym cztery pozyskane w ramach leasingu. Spełniają one wszelkie normy w zakresie ochrony środowiska, co daje nam asumpt, by rozglądać się za świadczeniem usług także po naszą gminą. W moim zainteresowaniu są gminy leżące nawet w promieniu 50 kilometrów. Rada Nadzorcza dała nam zielone światło, aby spółka się rozwijała.

 A jeśli chodzi o plany, to - wracając do szukania swego miejsca na ziemi - jednym z ostatnich pomysłów jest to, byśmy stali się właścicielami naszego zakładu. Marzy nam się wprowadzenie standardów adekwatnych do XXI wieku, czyli nowa baza, nowy budynek administracyjny, stworzenie jak najlepszych warunków do realizacji wszelkich obszarów naszej działalności.


Dziękuję za rozmowę.

(Rozmawiał: Mariusz Szalbierz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%