Zamknij

Czas na zmianę konstytucji?

14:41, 12.06.2025 Aktualizacja: 14:43, 12.06.2025
Skomentuj

Wynik tegorocznych wyborów prezydenckich pokazał, że klincz dwóch organów władzy wykonawczej uniemożliwiający sprawne rządzenia może być trwałym elementem polityki w Polsce. A wszystko za sprawą sporych kompetencji prezydenta, z prawem weta włącznie, na których przy uchwalaniu konstytucji zależało prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Przewidywał, że może być zmuszony do współpracy z rządem o innej opcji politycznej, w ramach kohabitacji.

Na początek parę dat i kontekst historyczny uchwalenie obecnej ustawy zasadniczej.

Zgromadzenie narodowe przyjęło ją w kwietniu 1997 roku.

Naród, w referendum, w maju.

Weszła w życie siedemnastego października 1997 roku.

W tym też roku upływała kadencja sejmu i senatu, dlatego prezydent Kwaśniewski zarządził je na dwudziestego pierwszego września, tegoż roku.

Kwaśniewski nie chciał być prezydentem malowanym, ze słabymi prerogatywami. Ponadto przewidywał, że SLD może nie będzie po wyborach rządzić i w tej sytuacji czekać go może trudna współpraca z premierem i rządem pochodzącymi z innej, jak on, opcji politycznej.

Z tych powodów bardzo mu zależało na trzech rzeczach:

a. by w konstytucji znalazł się zapis, że prezydenta wybiera się w wyborach powszechnych,

b. by miał prawo weta

c. by miał wpływ na politykę zagraniczną państwa, zwłaszcza w kontekście polskich starań o członkostwo w UE i NATO.

Trochę na wyrost byłoby stwierdzenie, że "pisał" ją pod siebie, ale pamiętam jego ostatnie poprawki przed odesłaniem projektu do sejmu, w których też uczestniczyłem, że mocno obstawał przy tym, by przy uprawnieniach prezydenta sejm już nie majstrował.

Bo koncepcja prezydenta, który panuje, a nie rządzi, miała wielu zwolenników w parlamencie. Także w rządzącym wówczas SLD z Cimoszewiczem, jako premierem, na czele.

I w ten oto sposób Kwaśniewski "zastawił pułapkę" na każdy rząd, który będzie musiał współpracować z prezydentem pochodzącym z innej opcji politycznej, choć jemu samemu spore prerogatywy zapisane w konstytucji bardzo pomogły w kohabitacji z rządem AWS pod kierunkiem premiera Buzka.

Bo na skutek "powodzi tysiąclecia" w lipcu 1997 roku i braku zaangażowania w kampanię, SLD te wybory przerżnął z kretesem.

Historię, co było potem, już znamy.

Kohabitacja rządów Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim, Dudą, a w perspektywie, z Nawrockim.

Zapowiada się ona, sądząc po wypowiedziach prezydenta elekta i samego Tuska, jako "wojna pozycyjna", która może uniemożliwić parlamentowi i rządowi sprawne rządzenie, co nie leży w interesie społecznym.

Już pod koniec II kadencji Kwaśniewskiego pojawiały się z różnych stron sceny politycznej, że konstytucję należy znowelizować.

Zwłaszcza w rozdziale V, dotyczącym uprawnień prezydenta.

Mówiąc krótko, należy je osłabić, bo w sytuacji gdy po dwóch stronach barykady staną politycy nieskłonni do kompromisu, to Polskę czeka paraliż.

Doświadczyliśmy już próbki podczas kohabitacji Tuska i Dudy, który wetował przedłożenia sejmowe i rządowe, jak mało który prezydent.

I to nas czeka zapewne gdy urząd głowy państwa obejmie Nawrocki.

To jednak tylko "pobożne życzenia" tych, którzy chcieliby to zrobić, bo nawet jeśli jest "wola polityczna" po stronie obecnej większości parlamentarnej, to nie ma ona w sejmie tylu szabel, by ją przeprowadzić.

Sam jednak pomysł, w sprzyjających bardziej warunkach, należy prędzej czy później zrealizować byśmy nie byli świadkami kłótni obu elementów władzy wykonawczej, czy to o samolot, czy obsadę ambasad, albo ustaw wetowanych przez prezydenta, bo tak mu się podoba.

(Antoni Styrczula, rzecznik prasowy Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%