Zamknij

Kancelaria Prezydenta RP jak dwór monarchy

17:50, 27.01.2024 Antoni Styrczula, rzecznik prasowy Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Aktualizacja: 17:50, 27.01.2024
Skomentuj

By zrozumieć, skąd się biorą sprzeczności sygnałów i opinii płynących z kancelarii prezydenta RP (dodam, że każdego), trzeba wiedzieć, że ma ona zasady i atmosferę dworu z jego koteriami, z których raz jedna, raz druga uzyskują uwagę Szefa.

W tym krótkim felietonie odwołam się zarówno do swoich wspomnień z pracy jako rzecznika prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, jak i "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego. W swojej książce o przyczynach upadku cesarza Etiopii Hajle Selasie wyśmienicie opisał atmosferę jego dworu. I per analogiam, ze wszystkimi korektami, można ją odnieść do kancelarii prezydentów w demokracjach. Systemy polityczne oczywiście się różnią i monarcha absolutny nie ma nic wspólnego z głową państwa wybieraną w demokratycznych wyborach. Ale ludzkie cechy, takie jak próżność, żądza władzy, pieniędzy, próżność przez wieki pozostają takie same.  Są zatem ponadczasowe. Kancelariami i dworami zaś rządzą te same zasady, najważniejszą jest zasada lojalności.

Zasada lojalności i dostępność do ucha

Dla każdego prezydenta jest ona najważniejszym kryterium decydującym o doborze współpracowników. Oczywiście, liczą się też kompetencje, zdolności, ale nie one są najważniejsze. Musi się on otaczać takimi ludźmi, którzy, w krytycznej sytuacji, nie wbiją mu noża w plecy. Nie będą też uprawiali własnej polityki lub - co gorsza - wchodzili w konszachty z przeciwnikami politycznymi. Muszą być też gotowi do wzięcia odpowiedzialności za błędy Szefa na własną klatę ryzykując, że mogą utracić stanowisko. Powinni też umieć schlebiać Szefowi, poprawiać mu humor oraz - w mało nachalny sposób - składać donosy. Na swoich kolegów w kancelarii, na politycznych sojuszników. "A ten powiedział to, a ten tamto. Ten się krytycznie wyraził o słowach lub decyzji prezydenta. Tamten zaś pochwalił".

Praktycznie połowa czasu pracy najwyższych rangą urzędników w kancelarii polega właśnie na tym. Nie piszę tego by krytykować ten zwyczaj. On jest immanentnie wpisany w atmosferę Dworu. Jest też stopniowanie lojalności. Ci najbardziej lojalni wchodzą do "wewnętrznego kręgu" urzędników kancelarii. Wiedzą więcej jak pozostali. Mają wpływ na decyzje Szefa, bo mają największy dostęp do jego ucha. Często też owa "dostępność do ucha" nie pokrywa się z oficjalną strukturą kancelarii prezydenta i rangą jego urzędników. Są tacy, mający nieograniczony dostęp do ucha. Inni kilka razy w tygodniu albo miesiącu. Są też tacy, którzy kontaktują się z Szefem wyłącznie za pośrednictwem tych o najwyższym dostępie do jego ucha. To wszystko wpływa na pracę kancelarii, wewnętrzny obieg informacji i dokumentów oraz - co najistotniejsze - na finalne decyzje głowy państwa.

Z hierarchii "dostępności do ucha" wynika podział na koterie.

Koterie

"Pałac dzielił się na koterie i frakcje, które toczyły ze sobą nieubłagane wojny, osłabiając i niszcząc się nawzajem " - pisze Kapuściński w "Cesarzu". Ten opis doskonale pasuje do kancelarii prezydenta.

Ma ona strukturę hierarchiczną. Najwyższy/a ranga to szef kancelarii. Potem idzie szef gabinetu, BBN, szefowie biur, dyrektorzy, pracownicy. No i jest też bez liku doradców. Zarówno etatowych, jak i społecznych. Rola tych pierwszych jest największą zagadką kancelarii prezydenta, często są nimi bowiem byli posłowie, którzy np. nie weszli do sejmu i trzeba dać im pracę, by nie byli bezrobotnymi. Taka prezydencka przechowalnia dla tych, którzy wypadli z obiegu.

Czasami są to osoby "znane i zasłużone", funkcjonujące jako "kwiatek do kożucha". Mają uświetniać wydarzenia z udziałem głowy państwa, przecinać wstęgi lub go zastępować np. na festynie Koła Gospodyń Wiejskich lub go zastępować w uroczystościach żałobnych mniej ważnych osób publicznych. Podziały między koteriami nie są stałe i sztywne czyli nie jest tak, że np. szef gabinetu ma swoją, a szef kancelarii, swoją wynikającą z przynależności formalnej. One się zmieniają w zależności od tego kto aktualnie jest w łasce Szefa, a kto, na chwilę poszedł w odstawkę. Oczywiście żelazny trzon każdej frakcji pozostaje taki sam, tak długo jak konkretny urzędnik piastuje swoje stanowisko. Ci z samego dołu "hierarchii dziobania" muszą zawsze wiedzieć skąd wieje wiatr. Dla dobra swojego i swych przełożonych.

Podział na koterie jest aprobowany przez prezydenta bo daje mu on równowagę w zespole swoich ludzi.  I święty spokój. Zresztą, nawet gdyby go zwalczał i tak by to nic nie dało. Ludzie przez wieki tak szybko się nie zmieniają. Bywa jednak tak, choć rzadko, że w wyniku walki frakcji obrywa prezydent, bo np. szef jednej z nich postanowił upokorzyć drugiego i celowo dopuścił do publicznej wpadki Szefa w sprawie, za którą był odpowiedzialny konkurent.

Oczywiście to nie pracownicy kancelarii decydują o tym, jak postrzegamy aktualnego prezydenta. Liczy się bowiem jego charyzma i to czy, ma swoją wizję prezydentury. Słabemu prezydentowi nie pomogą najlepsi doradcy, a dobremu nie zaszkodzą źli.

(Antoni Styrczula, rzecznik prasowy Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%